Przemyśl,

Popularne

niedziela, 4 stycznia 2009

Przemyski Rynek - warto rozmawiać

Chyba po raz pierwszy w historii Przemyśla po roku 1989 lokalna polityka zaczęła budzić aż takie emocje. Plan przebudowy przemyskiego Rynku otworzył przestrzeń miejską na bezprecedensową debatę o jej przyszłości - przyszłości, o której rozmawia się już nie tylko w zaciszach politycznych gabinetów, ale w domach i na ulicach.

Inicjatywie referendum w sprawie przemyskiego Rynku wypada tylko przyklasnąć. Przestrzeń publiczna służyć ma przede wszystkim mieszkankom i mieszkańcom, nie zaś urzeczywistnianiu ambitnych wizji miejskich włodarzy. Ci zaś, niezależnie od wielkości jednostki administracyjnej, pozostającej pod ich pieczą, mają przykrą tendencję mijania się ze społecznymi oczekiwaniami. W Warszawie Hanna Gronkiewicz-Waltz chce postawić wieżowiec w parku, mimo faktu, że 92% pytanych w sondażu opowiedziało się przeciwko temu pomysłowi. Teraz myśli się o wydaniu 8 milionów złotych, a mało kto w Urzędzie Miasta pyta się, czy jest to konieczne.

A co, jeśli Przemyślankom i Przemyślanom obecny Rynek się podoba? Co, jeśli lubią charakterystyczne drzewa i równie charakterystyczną pochyłość? Czy wszelkie tego typu miejsca muszą być ujednolicane według jednego, prostego szymelu - na płasko i szaro? Wiele wskazuje na to, że inicjatywie obywatelskiej uda się zebrać wystarczającą ilość podpisów, by przeprowadzić referendum miejskie. Władze miasta, chcące wydać parę milionów złotych na zmiany, jednocześnie nie mają ochoty wydać 200 tysięcy na to, by zapytać się ludzi, czy w ogóle są one potrzebne.

Dość kuriozalna to logika, ale po przyjęciu miejskiego budżetu głosami opozycji w Radzie Miasta dziwić niekoniecznie musi. Europejskie standardy w tej dziedzinie są obecnie zupełnie inne. Referendum jest standardową metodą zabierania głosu w sprawach istotnych dla życia lokalnej społeczności. Pojawiają się też elementy demokracji bezpośredniej, takie jak rezerwowanie dla inicjatyw obywatelskich określonej części miejskich budżetów. Już dawno zdano sobie sprawę z tego, że demokracja nie polega na tym, że przeprowadza się raz na jakiś czas wybory, a ich wynik pozwala rządzącym na zupełną dowolność w podejmowanych działaniach.

Obecny kształt Rynku nie powinien być powodem do zmartwień dla władz miasta. Pamiętam godziny przesiadywane na nim po zajęciach w liceum i jakoś nigdy od nikogo nie usłyszałem, by należało zmieniać jego koncepcję przestrzenną. Zaoszczędzone na pomyśle pieniądze można wydać na dziesiątki inwestycji "przyjemnych i pożytecznych", by użyć oświecenioego sloganu. Można przeznaczyć więcej pieniędzy na renowacje miejskich kamienic. Zainwestować w termoizolacje i panele słoneczne na budynkach, przyczyniające się do obniżenia zużycia prądu i tym samym mniejszych rachunków. Bezpłatny Internet miejski. Stworzenie sieci miejskich ścieżek rowerowych i parkingów dla jednośladów, co byłoby fantastycznym magnesem dla ekologicznej turystyki.Ogranicza nas tylko wyobraźnia.

Warto zatem mieć jej na tyle, by zapytać mieszkanki i mieszkańców, jakiego Rynku pragną.

Bartłomiej Kozek

 ***tekst pochodzi z bloga „Zielone Podkarpacie”. autor, redaktor :Bartłomiej Kozek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz