Przemyśl,

Popularne

niedziela, 20 lipca 2008

Piesza i pieszy też człowiek

Tu nie trzeba wielu, wyrafinowanych przykładów - chociaż jedne nasunął mi się na myśl. Straszna szkoda, że PKP przy remoncie mostu kolejowego w Przemyślu nie zdecydowały się na zainstalowanie tamże kładki dla pieszych. Ludzie tak czy siak rzekę przechodzić będą, w takim wypadku nielegalnie, a korzyści dla mieszkanek i mieszkańców terenów przy moście kolejowym (możliwość szybkiego przedostania się na miejski bazar czy też w praktyce niemal do ścisłego centrum miasta) byłyby znaczące. Niestety, tak łatwo nie będzie...


Nie wiadomo, ile procentowo osób w Polsce porusza się na piechotę. W Barcelonie - wielkim mieście, po którym zdawać by się mogło chodzić się nie da z powodu odległości, aż 37% ludności wybiera tę formę transportu. Skoro można tam, czemu nie można tu? Przecież miasta i miejscowości na Podkarpaciu nie są jakimiś metropoliami na miarę Mexico City czy innego Sao Paolo, więc wiele zwykłych czynności da się zrobić, hodząc na piechotę. Niestety, zasada "zastaw się i postaw się" jest nadal silna, co prowadzi niekiedy do iście kuriozalnych sytuacji. Nierzadko widać, jak ludzie mieszkający dosłownie kilkadziesiąt metrów od kościoła muszą, koniecznie muszą dojechać na mszę samochodem. Bo pieszo to tak nie wypada...


Może zatem zapewnić jakąś rozrywkę tym, którzy wolą poruszać się siłą własnych mięśni? Doskonałym przykładem kroku w tę stronę jest pomnik Szwejka w Przemyślu - nie musi być wielki, ważne, by stał i sprawiał, że chce się go zobaczyć, bo wokół niego tworzy się klimat. W Warszawie sztuką miejską są zatopione w szkle obrazy Krakowskiego Przedmieścia Canaletta - czy podobny pomysł byłby od rzeczy dajmy na to na przemyskiej ulicy Kazimierzowskiej? Poza tym nie tylko to jest sztuką miejską - można stworzyć szpaler nowoczesnych rzeźb, które nie muszą być robione przez światowe sławy, ale chociażby przez uzdolnione studentki i studentów ASP. 
Istotnym jest zapewnienie dobrej infrastruktury. Najlepiej w jednym stylu. Kiedy zatem chcemy pokazać odwiedzającym piękno swojej miejscowości (obojętne w tym momencie jakiej), powinni zobaczyć w kluczowych miejscach ten sam typ lamp i ławek, mozliwie najlepiej oddających klimat danego terenu. W pewnych miejscach można jednak pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, na przykład na blokowiskach. Tam może pojawić się finezyjna rzeźba czy też nietypowa "mała architektura", która będzie zwabiać do odwiedzenia ludzi z sąsiedztwa i tym samym zwiększać pole społecznych interakcji. Największym zagrożeniem jest bowiem alienacja, która uniemożliwia nawiązywanie ciekawych, a czasem po prostu przydatnych więzi społecznych. Takie miasto jak Przemyśl stać na swój Dotleniacz.


Poruszanie się na piechotę jest prostym sposobem na to, by powietrze było choć trochę czystsze. Wydaje nam się niekiedy, jeśli nie mamy porównania z większymi miastami, że odległości pomiędzy poszczególnymi miejscami są dość znaczne. Sam nierzadko, gdy uciekł mi autobus, szedłem pieszo z domu w Buszkowicach do liceum na Słowackiego. Zajmowało mi to 45 minut. W Warszawie w takim samym tempie byłbym w stanie przejść raptem odległość między metrem Politechnika a Racławicką, może ciut dalej. Pokazuje to, że przejście niemal całego miasta w małej miejscowości przestaje być tak spektakularne, kiedy przymierza się to z większymi miastami.


Czas zatem chodzić - tak na spacery, jak i po zakupy czy do szkoły. Na pewno wyjdzie na zdrowie.

 ***tekst pochodzi z bloga „Zielone Podkarpacie”. autor, redaktor :Bartłomiej Kozek

Fotografia:Wikipedia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz